Ostre. Intensywne. Przenikające. OBNAŻAJĄCE. Takie jest światło w twórczości Edwarda Hoppera. Ten amerykański malarz wielokrotnie przyznawał, że pełni ono kluczową rolę w jego pracach. Jego zafascynowanie i stosunek do tego silnego środka ekspresji najlepiej obrazują te słowa:
Światło jest skutecznym środkiem kreującym rzeczywistość, jak też potężnym narzędziem, pozwalającym artyście stworzyć własne wizje świata. Bardzo interesuje mnie światło, zwłaszcza słoneczne, które próbuję malować, gdy natrafia na różne formy. To rzecz niełatwa. Światło zaczyna nadżerać formę, aż całkowicie ją wchłania.
Zanim jednak przejdziemy do analizowania prac malarza pod kątem obranej problematyki, wypadałoby zaznajomić się z kilkoma faktami z życiorysu artysty.
Edward Hopper urodził się 22 lipca 1882 r. w niewielkiej miejscowości Nyack w stanie Nowy Jork jako drugie dziecko Elizabeth Griffiths Smith i Garreta Henry’ego Hoppera. Bardzo wcześnie ujawnił się jego talent plastyczny, który Hopperowie starali się rozwijać u syna. Po ukończeniu szkoły średniej w Nyack, Edward udał się do Nowego Jorku, gdzie przez rok kształcił się w zakresie rysunku prasowego w Correspondence School of Illustrating (1899-1900). Następnie podjął naukę w New York School of Art (do 1906 r.), gdzie studiował pod okiem Williama Merrita Chase’a, Kennetha Hayeza Millera oraz Roberta Henriego, którego darzył największą estymą. Hopper kilkakrotnie udawał się w podróż, by studiować malarstwo europejskie, w tym istotny był wyjazd do Paryża. W 1913 r. wziął udział w głośnej wystawie, która odbyła się w nowojorskich koszarach 69. pułku piechoty, dawnej zbrojowni, stąd nazwa ekspozycji – Armory Show. Była to pierwsza w historii międzynarodowa wystawa sztuki nowoczesnej, prezentująca dzieła rodzimych i europejskich artystów. Był to moment przełomowy w dziejach sztuki amerykańskiej. W latach 20. i 30. XX w. malarz angażował się w projekty ilustratorskie dla agencji reklamowych i czasopism, jednak jak sam przyznawał, nie znajdował w tym satysfakcji i traktował jako pracę jedynie w celach zarobkowych. Pierwsza indywidualna wystawa prac artysty miała miejsce w 1922 r. w Whitney Studio Club, którego był członkiem. W 1924 r. Hopper związał się malarką Josephine Verstille Nivison, u której boku aż do śmierci wiódł spokojne życie. Małżonkowie nawzajem się uzupełniali, choć zdarzało im się rywalizować na tle zawodowym. Edward Hopper zmarł 15 maja 1967 r. w Nowym Jorku. Zaliczany jest do czołowych przedstawicieli nurtu american scene painting. W swojej twórczości nie ograniczał się wyłącznie do malarstwa olejnego. Tworzył też w technice akwarelowej i akwaforty, choć te prace artysty są mniej znane.
I już jesteśmy z powrotem, mogąc kontynuować rozważania nad zagadnieniem światła. Stanowi ono nie tylko o klimacie, nastroju dzieła, ale także wskazuje i akcentuje elementy, które twórca chciał podkreślić. Malarz zazwyczaj posługuje się światłem dziennym, gdy słońce wznosi się wysoko ponad horyzontem. Rozświetla ono fasady budynków oraz powoduje mocne kontrasty światłocieniowe w zagłębieniach ścian i załamaniach murów.
Słońce wdziera się do wnętrza mieszkań przez okna, kładąc się długimi smugami na podłodze i pustych ścianach. Oświetla zamyślone, zamarłe w bezruchu postaci, jakby w oczekiwaniu na jakiś znak, zmianę. Znamienne jest ich spoglądanie przez okno, w stronę światła. Czasem mimo obecności dwóch osób na płótnie, wyraźnie wyczuwa się brak porozumienia między jego bohaterami, ich smutek, rezygnację, czasem wręcz zobojętnienie. Kiedy indziej grupa nieznajomych mimowolnie gromadzi się wokół siebie, podświadomie wyczuwając, że łączy ich poczucie wyobcowania i niezrozumienia. Światło staje się niemym świadkiem, dyskretnym powiernikiem ludzkiego osamotnienia.
Choć światło słoneczne dominuje w twórczości artysty to nie stroni on od malowania scen nocnych przy sztucznym świetle, które w jego mniemaniu są znacznie łatwiejsze w ujęciu.W scenach tych zazwyczaj przyjęty jest punkt widzenia z zewnątrz. Malarz przyjmuje rolę ukrytego obserwatora – podglądacza, zaglądającego w sferę intymną swoich bohaterów.
Skąd wzięło się u artysty to uwielbienie światła, któremu poświęcał tyle uwagi? Na pewno miała na to wpływ podróż do Paryża, którą malarz odbył w 1906r., gdzie zetknął się z twórczością impresjonistów. Hopper tak relacjonuje swoje wrażenia:
Światło było odmienne od wszystkiego, co widziałem kiedykolwiek wcześniej. Cienie jaśniały, odbijając światło, zamiast je pochłaniać. Nawet pod mostami dostrzegało się jasność.
Jak łatwo jednak zauważyć, w swoim doświadczaniu światła artysta poszedł w odmiennym kierunku. Jego bardziej interesowało natężenie światła, kontrasty pomiędzy jasnością a cieniem. Jego światło jest ciężkie, momentami nawet przytłaczające, w przeciwieństwie do rozproszonego, subtelnie rozświetlającego, mieniącego się w zależności od pory dnia inną barwą, światła impresjonistów. W sposobie kładzenia światła, pod względem gwałtowności przejść tonalnych, wykazuje natomiast pewne podobieństwo do włoskiego malarza, Giorgia de Chirico.
Obrazy Edwarda Hoppera na pierwszy rzut oka mogą wydawać się banalne. Z pozoru nic się na nich interesującego nie dzieje, jednak po uważnym przyjrzeniu się, odkrywamy ich głębię i siłę przyciągania.
kgiz
Zawsze mnie zachwycał obraz „Poranne słońce”. Dziękuję za przybliżenie sylwetki artysty!
Ależ proszę 😉